piątek, 18 grudnia 2009

Tatuś w Celi nr 3

Miło jest powspominać wakacje, kiedy za oknem śnieg, a zapowiadają -18°C. Pamiętam jak lipcowego poranka, przy kawce pod jabłonią rozkoszował się człowiek latem. Zatoczył się wtedy z drogi do ogródka wujek Józek. Jak na 60-ciolatka z chorymi kolanami to był już dobrze znieczulony. Przysiadł się do naszej ławeczki i jak inwałdzka tradycja każe, pluł na polityków - popijając z puszki "Książęce Mocne" - przez dobry kwadrans. Ale po chwili wzieło go na retrospekcję i opowiedział ciekawą historię usłyszaną od swojego tatusia.

Przed II wojną w inwałdzkim dworku mieszkał hrabia Romer. Hrabia miał problem z kłusownikami, no a jak każdy człowiek musiał się z kolegami od czasu do czasu rozerwać. Jak? Jasne że na polowaniu. No i wyobrazić sobie tylko mogę jaki to obciach jechać z kolegami-hrabiami na polowanko do lasu, a w lesie pusto. Dupa. Kłusownicy całą dziczyznę z lasu wyżarli - wstyd przed kolegami jak cholera - poroża nie będzie.
Najwyższej wagi problemy rozwiązuje się na najwyższym szczeblu. Wiadomo. Z Proboszczem przy wiśnióweczce. Wprawdzie księdza obowiązuje tajemnica spowiedzi, ale każde przepisy można nagiąć- wystarczy na pokutę kłusownikowi zadać trzy kółeczka na kolanach dookoła kościoła, no i Hrabia już wiedział któremu chłopu palcem pokiwać. Żeby inni kłusownicy wiedzieli.



Cóż, mnie też się zdarzyło wejść w konflikt z prawem.
Sprawia dotyczyła WSW Andoria - zakładu, gdzie wcześniej pracowałem. ZUSu Zarząd nie odprowadzał.
Nie stawiłem się w wadowickim Sądzie w charakterze świadka. Cóż, prawo jest prawo, trzeba przestrzegać. Miałem być świadkiem, a nie świadkowałem.
Nie wiem jakie kary wymierzał Hrabia kłusownikom, ale ciesze się że polskie prawo nic już nie mówi o publicznej chłoście, wieszaniu za lewe ziobro i te takie, bo moje niestawiennictwo strasznie rozgniewało Wymiar Sprawiedliwości, gdyż nakazał funkcjonariuszom Policji doprowadzenie mnie przed swoje oblicze dość radykalnie.
Na komendzie w Andrychowie zostałem zatrzymany, zabrano mi telefon, portfel, klucze, i inne osobiste rzeczy. Zostałem poddany osobistej kontroli, sprawdzono mi wszystkie kieszenie, nakazano podciągnąć podkoszulek, opuścić majtki, ściągnąć i ubrać skarpetki i wszystko to co muszą zrobić normalni kryminaliści przed osadzeniem. Po czym zamknęły się za mną drzwi celi nr 3, i zostałem pierwszy raz w życiu pozbawiony wolności. W więziennym grypsie: przekiblowałem na lewej pryczy nocke, i rano do mojej celi wprowadzono kibica zatrzymanego za "spożywanie w miejscu publicznym i poniszczenie mienia". Miło pogawędziliśmy.
Później przez trzech Policjantów zostałem przewieziony z Komisariatu w Andrychowie do Sądu w Wadowicach i doprowadzony na godz. 9:00 przed oblicze Wysokiego Sądu. Zeznawałem przez jakieś 4 minuty i zostałem wypuszczony do domu. Koniec przygody z wymiarem sprawiedliwości.

Wysoki Sąd też człowiek, a każdemu zdarza się wstać lewą nogą, jednak zastanawiam się czy Wymiar Sprawiedliwości, podobnie jak kiedyś Hrabia, nie pokiwał chłopu za mocno palcem ...

niedziela, 3 maja 2009

Uroki tacierzyństwa

Każdy facet przynajmniej raz na kwartał powinien się opić. Dla zachowania higieny psychicznej, żeby odreagować pracę i inne takie - niekoniecznie w domu. Oczywiście dotyczy to zwłaszcza tatusiów.
Mniej oczywiste było nowe oblicze tacierzyństwa, które objawiło się tuż po wschodzie słońca. Otóż rozwrzeszczana radość mojego życia tak głośno zakłóciła proces trzeźwienia, że zachwiało mną nie tylko fizycznie.


Ku mojemu głębokiemu zaskoczeniu okazało się, że dzieci nie przesypiają z tatusiami całego kaca, ani też nie znikają na ten czas w czarnej dziurze.
Rozwrzeszczany, sześciomiesięczny didżej dodawał decybeli tak, jakby dostawał za to kasę (na kacu robię się podejrzliwy w stosunku do mamusi :).
Kiedy łeb pęka na pół, dzieci wiele tracą ze swojego normalnego uroku. Najbardziej, kiedy mama wyskoczy do apteki na "kilka minut" zostawiając wrzaskuna sam na sam z tatowym kacem.

Na papierosach minister ostrzega przed konsekwencjami palenia, a na wódce przed dziećmi nie. No i niewiele brakło żeby ...

wtorek, 28 kwietnia 2009

Skąd się biorą dzieci

Powszechnie panuje przekonanie, że dzieci przynosi bocian.
Ten napewno dzieci kupuje na Allegro.



Moja żona z pasją równą przedwojennym przekupkom, kupuje na Allegro dla Maksia po prostu wszystko, począwszy od skarpetek, przez butelki ze smoczkiem i śliniaki - po wózki. I ta radość na widok listonosza niosącego paczkę...


Nawet dziecko wie, że duch postępu wymaga nowoczesnej formy sprzedaży, a przestarzałymi formami zakupów w tradycyjnym sklepie - moja żona nie jest już zainteresowana :P

Gdybym zatem powiedział mojej żonie, że nie chcę, żeby dzisiaj bocian przyniósł Maksiowi braciszka - ciekawe gdzie kupi gumki do procy na bociana ... :P

piątek, 6 lutego 2009

Odwiedziny Pana Czopka :)


Pewne wytwory naszej cywilizacji mają ulżyć cierpiącym, są to np. czopki glicerynowe dla niemowląt.
Sprawa jednak się komplikuje...



Maksik przez 5 dni nie mógł wydalić z siebie zawartości kiszeczek. Postanowiłam wiec skorzystać z dobrodziejstw medycyny i zakupiłam czopki glicerynowe dla Gajowego Gugały (tak nazywamy gugającego Maksika).
O zgrozo co się działo - jęki, krzyki, prężenie całego ciała, szok, więc zaczęłam nosić dzidziusia na przemian z mężem, na chwilę się uspokoił i po 10 min znowu to samo, i tak przez ponad godzinę. Nie no - myślę sobie, niemożliwe żeby pan czopek spowodował tak negatywną reakcję u mojego dziecka.
Ale atak płaczu nie mijał, w momencie przyjęcia pozycji horyzontalnej Gugała toczył grochowe łzy.
Co zrobić - zatkany odbyt, dziecko w bólach - trzeba jakoś Pana Czopka wyprosić. Po dobrej chwili udało się nam z Maksiem wyprosić "persona non grata" z odbytu :) i dziś wiemy, że czopki glicerynowe napewno nie są dla Maksia :)

czwartek, 22 stycznia 2009

Kolęda :)


Maksik i ja dziś przyjmowaliśmy księdza.
Niemowlaczek już dzisiaj postanowił wygrać wszystkie konkursy na wsadzanie rączek do pyszczka, obecnie trenuje wsad oburącz po łokcie :)

niedziela, 18 stycznia 2009

KOLKA I KOLKA


18.01.2009 Miałam nadzieję, że ten koszmar bolącego brzucha i kolek ustaje niestety myliłam się.
Nie wiem ile to jeszcze potrwa ale dla matki jest to bardzo przykre, ponieważ w żaden sposób nie może pomóc dziecku, nie myślę tu o prasowaniu pieluszek, masowaniu brzuszka i innych sposobach, które w ostateczności może przynoszą ulgę, jednakże nie usuwają dolegliwości. :(

Zdarzają się dni kiedy Maksik jest spokojniejszy niż zwykle i wtedy świeci iskierka nadziei, że to może jest koniec mąk mojego dziecka, które często płacze a nawet czasem wrzeszczy z bólu.
Mój powszedni dzień to noszenie, lulanie uspakajanie, a przecież jest też drugi synek, który potrzebuje matki.
Obiad u nas to uczta, którą czasem uda mi się przygotować.

Dziś jest fajnie bo przyjechała mama i mam obiad:) i mam czas na napisanie czegoś.
Brakuje mi kontaktu z ludźmi więc piszę...

środa, 14 stycznia 2009

Nareszczie do nas przyszedł


15.11.2008 roku o godzinie 19.07 przyszedł na świat Maksik (czytaj: MałeTsunami :). Mały krasnal, który zmienił to i owo :).
MAKSIK ważył 4200 g i mierzył 56 cm.
Poród przebiegł siłami natury, choć nie było łatwo.
Maksiu to mój drugi synek pierwszy to Gabriel, który obecnie ma 10 lat.
Ja na ten moment ograniczam się do produkcji mleka :)
Pomimo, że nie jest to pierwsze dziecko, muszę się uczyć na nowo.
W miarę upływu czasu przyzwyczajam się do tej cudownej roli bycia mleczarnią :)

Pierwsze momenty są bardzo trudne.
Płacz dziecka żałosny do tego stopnia że traci się pewność siebie,
później depresja wywołana hormonami, bezradność, huśtawka emocjonalna - płacz na przemian ze śmiechem, fajnie jest mieć wtedy obok siebie kogoś komu chce się powiedzieć o tym co w środku siedzi.

1 miesiąc : Maksymilian uczy się nas a my jego. :(
KOLKA I BÓLE BRZUCHA nie pozwalały mojemu dziecku na spokojny sen, potrafił płakać całymi dniami a ja odchodziłam od zmysłów co się dzieje. Różnego rodzaju krople zakupione w aptece, krople robione na receptę - nie pomagało - ale ja miałam nadzieję, że znajdę cudowny środek na dolegliwości mojego syna - niestety w tym przypadku czas okazał się najlepszym lekarstwem .
Mój mały Maksik DZIŚ tj. 15.01.2009 kończy 2 miesiące.

wtorek, 13 stycznia 2009

Otwarcie sezonu blogowego

Dzisiaj rozpoczynamy nasze blogowanie, a ściślej blogować będzie moja żona Agnieszka, która obecnie wychowuje naszego dwumiesięcznego synka Maksymiliana. Nie sądzę żeby miała na to blogowanie za dużo czasu, ale chciała bloga - to ma :)