Pewne wytwory naszej cywilizacji mają ulżyć cierpiącym, są to np. czopki glicerynowe dla niemowląt.
Sprawa jednak się komplikuje...

Maksik przez 5 dni nie mógł wydalić z siebie zawartości kiszeczek. Postanowiłam wiec skorzystać z dobrodziejstw medycyny i zakupiłam czopki glicerynowe dla Gajowego Gugały (tak nazywamy gugającego Maksika).
O zgrozo co się działo - jęki, krzyki, prężenie całego ciała, szok, więc zaczęłam nosić dzidziusia na przemian z mężem, na chwilę się uspokoił i po 10 min znowu to samo, i tak przez ponad godzinę. Nie no - myślę sobie, niemożliwe żeby pan czopek spowodował tak negatywną reakcję u mojego dziecka.
Ale atak płaczu nie mijał, w momencie przyjęcia pozycji horyzontalnej Gugała toczył grochowe łzy.
Co zrobić - zatkany odbyt, dziecko w bólach - trzeba jakoś Pana Czopka wyprosić. Po dobrej chwili udało się nam z Maksiem wyprosić "persona non grata" z odbytu :) i dziś wiemy, że czopki glicerynowe napewno nie są dla Maksia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz