Mniej oczywiste było nowe oblicze tacierzyństwa, które objawiło się tuż po wschodzie słońca. Otóż rozwrzeszczana radość mojego życia tak głośno zakłóciła proces trzeźwienia, że zachwiało mną nie tylko fizycznie.
Ku mojemu głębokiemu zaskoczeniu okazało się, że dzieci nie przesypiają z tatusiami całego kaca, ani też nie znikają na ten czas w czarnej dziurze.
Rozwrzeszczany, sześciomiesięczny didżej dodawał decybeli tak, jakby dostawał za to kasę (na kacu robię się podejrzliwy w stosunku do mamusi :).
Kiedy łeb pęka na pół, dzieci wiele tracą ze swojego normalnego uroku. Najbardziej, kiedy mama wyskoczy do apteki na "kilka minut" zostawiając wrzaskuna sam na sam z tatowym kacem.
Na papierosach minister ostrzega przed konsekwencjami palenia, a na wódce przed dziećmi nie. No i niewiele brakło żeby ...
No, no! Widzę, że ukryte talenty tatusiowe wreszcie wychodzą na światło dzienne ;-) Prosimy oczywiście nie gasić światła, tak na wszelki wypadek, gdyby lazły nie tylko do dziennego...
OdpowiedzUsuńUwaga "raz na kwartał..." wskazuje na brak przestrzegania podstawowych zasad higieny - psychicznej oczywiście. Aczkolwiek nie jest powyżej dokładnie sprecyzowane o jaki kwartał chodzi..
OdpowiedzUsuń"Raz na kwartał" - to chyba o każdy chodzi ;-) :P Chociaż ja bym tam wolała nie przeżywać mocnego kaca 4 razy do roku ;-)
OdpowiedzUsuń